Kuchnia polowa
Jestem sybaryta i nawet na dłuższych wyprawach
lubię dobrze zjeść. Ale smaczne i pożywne posiłki wymagają wielu różnych
produktów, skomplikowanych receptur przyrządzania, co stoi w jawnej
sprzeczności z głodem po całym dniu wędrówki i ciężarem żywności na kilkudniową
wycieczkę. Czy da się te sprzeczności pogodzić? Spróbujmy.
Apetyt na
kalorie
Przyzwyczailiśmy się do posługiwania się w
dietetyce kaloriami, a tak naprawdę kilokaloriami [kcal] do oznaczenia energii
zawartej w pożywieniu. Niestety, już od lat wiadomo, że jest to podejście
błędne, nieuwzględniające przyswajalności pokarmów i możliwości wykorzystania
energii z pożywienia przez nasz organizm w różnych szlakach metabolicznych.
Ponieważ jak na razie nie wymyślono niczego nowego, zostańmy przy
kilokaloriach.
Zapotrzebowanie energetyczne człowieka
wędrującego po górach zależy mocno od charakteru wycieczki, pory roku, typu gór
i osobniczych właściwości. Różne źródła podają inne liczby, ale możemy przynajmniej
wyznaczyć dolną i górną granicę. Dolna granica to około 2500 kcal – tyle
potrzebuje średnio człowiek wykonujący lekką prace biurową porównywalną z
weekendowym spacerem podmiejskim. Górna granica jest już bardziej rozmyta,
źródła rosyjskie podają, że himalaiści mogą potrzebować nawet powyżej 7000
kcal, ale większość danych oscyluje w okolicach 5000 – 6000 kcal.
Można przyjąć, że na wielodniowej wyprawie w
górach o charakterze beskidzkim zapotrzebowanie naszego organizmu na energię
będzie oscylowało w granicach 3000 kcal (latem) do 4000 kcal (zimą).
Ale zapotrzebowanie energetyczne to nie
wszystko. Ważny jest też odpowiedni udział w jadłospisie białek, tłuszczy i
węglowodanów oraz, oczywiście witamin. Jeżeli w ciągu 2 tygodniowej wyprawy,
nawet przy niedostatecznej podaży witamin, nie grozi nam awitaminoza, to brak
białka może się niekorzystnie odbić na naszych mięśniach a brak węglowodanów
doprowadzić do ketozy. Ale bez przesady, minimalne ilości dobowe wynoszą
odpowiednio około: białko – 50 gramów, węglowodany – 80 gramów (według rozmów z
biochemikami). Wyraźnie piszę, że te wartości są bardzo przybliżone, różne
autorytety żywieniowe i gremia naukowe podają często mocno odmienne wartości,
zależą one od wagi oraz budowy ciała i rodzaju wysiłku. Przy zwiększonym
wysiłku te wartości są nieco wyższe i można przyjąć, że podczas górskiej
wędrówki potrzebujemy około 100 gramów białka i do 150 gramów węglowodanów dziennie.
Dlaczego staram się ograniczyć do minimum
białka i węglowodany w żywności? Sprawa jest prosta, białka i węglowodany mają
średnio dwa razy mniejszą kaloryczność od tłuszczów na masę pożywienia. Jeśli
chcemy dostarczać organizmowi wystarczającą ilość energii a jednocześnie
niewiele nosić, musimy zwiększyć w naszej diecie udział tłuszczów. I chociaż
tłuszcze są przez współczesną dietetykę wyklęte, to powoli obserwuję na
przestrzeni ostatnich lat zmiany w kierunku uznania tłuszczów w diecie. Nawet,
jeśli tłuszcze są tak szkodliwe, to nie zaszkodzą nam podczas dwutygodniowej
wyprawy a plecak będzie zdecydowanie lżejszy.
Nasi ‘praojcowie’ turyści mawiali: „kilogram
żarcia na ryjodobę”. Przy obecnych lżejszych konserwach w aluminiowych
foremkach, kaszach błyskawicznych i innych tego typu produktach oraz
jadłospisie z większą ilością tłuszczów możemy teoretycznie zmieścić się w
około 0.5 kg na dzień na osobę, nawet bez uciekania się do liofilizatów.
Gorący kubek
Posiłek w górach to posiłek na gorąco – takie
jest moje motto kuchenne. Nie odżegnuje się oczywiście od kanapek, ale co na
gorąco, to na gorąco, dłużej ‘trzyma’. Na dłuższych wyprawach na ogół spożywamy
tylko 2 posiłki, śniadanie i obiadokolację, oba na miejscach biwaków. W obu
przypadkach jest na ogół możliwość rozpalenia kuchenki turystycznej lub
otrzymanie wrzątku w schronisku. Poza tymi głównymi posiłkami czasem zjadamy po
drodze tak zwaną przegryzkę, na ogół baton, czekoladę, suszone owoce.
Szybkość i łatwość przygotowania posiłków oraz
trwałość produktów ma niebagatelne znaczenie w górach. Warto przed wyjazdem
przygotować sobie gotowe porcje śniadaniowe i obiadowe w ilości odpowiadającej
długości trwania wyprawy, zmieszać wszystkie składniki i zapakować do foliowej
torebki śniadaniowej. Moja przykładowa obiadokolacja składa się z 100 gramów
wypełniacza (makaron z zupki ‘chińskiej’, kasza kus-kus, kasza gryczana
błyskawiczna), 50 gramów sera żółtego, 50 gramów słoniny wędzonej, 50 gramów
suchej kiełbasy pokrojonych w drobną kostkę, kostki rosołowej i trochę czosnku
granulowanego. Do tego opcjonalnie przyprawy (oregano, zioła włoskie). W zależności
od okoliczności, taką porcję zalewam wrzątkiem lub gotuję chwilkę na kuchence.
Zaletą jest to, że nie tracimy czasu na krojenie składników i nie brudzimy noża
i deseczki. Niektórzy zamiast sera żółtego i kiełbasy używają proteiny sojowej,
ale ja staram się jej unikać, często jest modyfikowana genetycznie a białko
sojowe jest gorzej przyswajalne.
Różnego rodzaju kasze możemy zagotować w
wodzie na kuchence dodając kostkę rosołową oraz dowolne ‘uszlachetniacze’ i
schować na pół godziny do śpiwora. Potrawa ‘dojdzie’ sama a my w międzyczasie
możemy zająć się pracami biwakowymi.
Warzywa zawierające dużo wody jak pomidory,
ogórki są miłym urozmaiceniem, ale są niskokaloryczne i trudne w transporcie.
Ja osobiście robię wyjątek wyłącznie dla cebuli i czosnku. Te warzywa zabieram
zawsze w góry.
Nawet, jeśli uda nam się tak skomponować nasz
jadłospis, żeby zmieścić się w 0,5 kg/dzień (co jest praktycznie niemożliwe,
będzie to raczej 0,6-0,7 kg/dzień) i nie wędrować głodnym, to na 14 dniową
wyprawę powinniśmy zabrać ponad 7 kg jedzenia (w praktyce około 10 kg). To już
znaczny ciężar. Dlatego ważne jest zaplanowanie tak wycieczki, aby co około 3
dni móc uzupełnić zapasy. Podobnie jest z zaplanowaniem jadłospisu, żeby nie
brać nadmiaru jedzenia.
Żywność
liofilizowana
Każdy pewnie
słyszał o pemikanie, sproszkowanym, suszonym mięsie wytwarzanym przez indian
północnoamerykańskich. Mięso suszono w przewiewnym i zacienionym miejscu a
następnie mielono na proszek. Tak przygotowany pemikan można było długo
przechowywać a po dodaniu wody dawał wysokobiałkową potrawę. W ten sposób można
jednak przygotowywać tylko mięso. Klasyczne suszenie warzyw i owoców pozbawia je,
bowiem witamin. Nowe technologie spożywcze pozwoliły na rozwiązanie tego
problemu. Liofilizacja jest to usunięcie wody z produktu przez ich zamrożenie,
a następnie sublimację lodu. Sublimacja polega na przejściu lodu w stanie
stałym bezpośrednio w parę wodną z pominięciem stanu ciekłego. Proces ten
zachodzi szczególnie szybko w próżni. Dlatego produkty spożywcze poddane
obróbce termicznej (ugotowane) zostają zamrożone, a następnie w komorze
próżniowej pozbawione niemal całkowicie wody przez sublimację. Wszystkie
produkty spożywcze można poddawać procesowi liofilizacji uzyskując prawie 95 %
odwodnienie produktu. Jedynie tłuszcze nie najlepiej poddają się temu procesowi
i stosunkowo szybko jełczeją. Żywność liofilizowana jest lekka i ma długą
przydatność do spożycia, zachowuje wszelkie walory smakowe i zapachowe,
witaminy, białka i sole mineralne. Również kształt i kolor nie pozostawiają
wiele do życzenia.Przygotowanie potrawy trwa kilka minut. Wystarczy zawartość torebki wsypać do menażki i zalać gorącą (producenci przestrzegają przed zalewaniem wrzątkiem) wodą. Menażkę przykrywamy, odczekujemy kilka minut i danie gotowe.
W Polsce żywność liofilizowaną produkuje kilka firm korzystając najczęściej z półproduktów firmy Elena (www.elena.pl). W ofercie tych firm można znaleźć różne dania (przykładową ofertę firmy Sztuka Przetrwania www.sztukaprzetrwania.pl przedstawiono w tabeli).
Masa liofilizatu
[g]
|
Energia na
jednostkę suchej masy [kcal/g]
|
Masa po uwodnieniu
[g]
|
Wartość
energetyczna posiłku [kcal]
|
Cena [zł]
2006
|
|
Filet
drobiowy smażony z przyprawami
|
40-60
|
4
|
110
|
202
|
18,50
|
Risotto
z ryżem i kurczakiem
|
75
|
6
|
225
|
450
|
18,50
|
Potrawka
drobiowa z makaronem
|
75
|
4,5
|
325
|
340
|
18,50
|
Kasza
gryczana w sosie grzybowym
|
100
|
5
|
350
|
500
|
18,50
|
Bigos
|
100
|
5,6
|
500
|
560
|
18,50
|
Pulpety
w sosie pieczarkowym
|
150
|
8,7
|
550
|
1300
|
18,50
|
Pulpety
w sosie pomidorowym
|
150
|
8,2
|
550
|
1226
|
18,50
|
Gulasz
wołowy
|
100
|
7,4
|
500
|
740
|
18,50
|
Gulasz
wieprzowy
|
100
|
8,5
|
500
|
850
|
18,50
|
Leczo
balatońskie
|
100
|
8
|
500
|
800
|
18,50
|
Zupa
Bogracz
|
100
|
10,3
|
500
|
1030
|
18,50
|
Kilka z powyższych dań miałem okazję spróbować
i mogę żywność liofilizowaną polecić na dłuższe wyprawy. Niestety, wartość
kaloryczna dań (poza nielicznymi wyjątkami) nie jest wystarczająca i trudno
przeżyć wycieczkę na samych liofilizatach, zwłaszcza, że żywność liofilizowana
prawie nie zawiera tłuszczu. Jak widać, a specjalnie przeliczyłem wartość
kaloryczną posiłku na jeden gram masy liofilizatu, można wybrać stosunkowo
lekkie dania o dużej kaloryczności Minusem tego typu gotowych dań jest ich
cena, ale proces liofilizacji nie należy do tanich a produkty używane do sporządzania
dań muszą być najwyższej jakości.
Zbiorowe
żywienie
Jeśli wybieramy się większą grupą na górską
wycieczkę to często zabieramy ze sobą kociołek. Daje on możliwość przyrządzenia
na ognisku potrawy o niepowtarzalnym smaku.
Ta najczęściej
spożywana górska potrawa ma wiele nazw w zależności od środowiska, które ją
przyrządza. W Warszawie zwana jest „berbeluchą”, lub swojsko „pawiem”, w
Krakowie i Gdańsku „bryją”, lub „breją”, w Lublinie egzotycznie „glajchą”, lub
„glają”, w Poznaniu „glajdrą” a w Łodzi „glumzą”. Spotykana bywa również nazwa
„pyta mięsna”. Środowisko górnośląskie używa nazwy „pulpa” i spożywa ją nieco
inaczej niż reszta kraju, o czym poniżej. Dlatego nie zdziwcie się, gdy ktoś
zaprosi Was na tak niecodziennie nazwane danie. Potrawa ma trzy zasadnicze
odmiany: makaronową, ryżową i kaszaną. Spożywana może być we własnych
naczyniach (wtedy bardzo istotna jest wielkość posiadanego naczynia), lub, – co
ma miejsce w środowisku akademickim Gliwic, Katowic i Łodzi – spożywana jest
wspólnie z jednego kotła. Jeśli jedzących jest sporo, tworzy się kolejka do
kotła.
Zasadniczym składnikiem potrawy jest wypełniacz, czyli wspominany
powyżej ryż, makaron lub rzadziej kasza oraz dodatki tak zwane „pulpity” – a
mianowicie:
-
mielonka z puszek (najlepiej
lekkich, z folii aluminiowej),
-
ser żółty,
-
przyprawy,
-
sosy (np. gotowe sosy Knorra, lub
innych producentów),
-
przecier pomidorowy – koniecznie!
-
warzywa świeże – np. kapusta
kiszona, cebula, czosnek,
-
warzywa konserwowe – np. fasolka w
puszkach, kukurydza, groszek zielony,
-
inne, w zasadzie dowolne składniki
– np. świeżo zerwany czosnek niedźwiedzi, sardynki w puszce (to ostatnie to już
hard-core)
Obecność wszystkich składników także nie jest konieczna, można np.
zrobić pulpę postną, lub wegetariańską – bez mięsa.
Przygotowanie potrawy polega na ugotowaniu wypełniacza w kotle nad
ogniskiem, lub w dużym garze na piecu i w odpowiednim momencie dodanie do niego
kolejno wszystkich składników, zamieszanie i podgrzanie. Inną nieco bardziej
skomplikowaną metodą jest ugotowanie wypełniaczy osobno, osobno zaś
mięsno-warzywnego sosu i pomieszanie obydwu składników indywidualnie na talerzu
każdego spożywającego. Rozwiązanie to ma tą wadę, że trzeba potem umyć dwa
garnki.
Ze względu na dużą różnorodność składników i
ich proporcji niewątpliwą zaletą potrawy jest to, że wychodzi ona za każdym
razem inna.
Inną potrawą kociołkową są tak zwane
pieczonki, wymagające jednak bliskości siedzib ludzkich, któż, bowiem nosiłby
ziemniaki przez kilka dni w górach. Większość ‘ciężkich’ składników kupimy w
pierwszej napotkanej chałupie.
Składniki:
-
kapusta – około 2 liście na osobę,
-
ziemniaki – 3-4 sztuki na osobę,
-
boczek wędzony – 3-4plasterki na
osobę,
-
kiełbasa – 10 cm bieżących na
osobę,
-
surowa papryka – około ½ strąka na
osobę,
-
marchewka – około ½ na osobę,
-
cebula – około ½ na osobę,
-
czosnek – ząbek na osobę,
-
tłuszcz – najlepiej smalec,
-
przyprawy.
Pieczonki robi się
w kociołku. Najlepszy byłby żeliwny kociołek z dokręcaną klapą, ale jest on tak
ciężki, że nie da się go nosić ze sobą na biwaki. Można wobec tego używać
zwykłego kociołka aluminiowego, o pojemności od 3 do 8 litrów, zależy od tego
ile osób będzie jadło pieczonki. Wieloletnie doświadczenie uczy, że w dowolnie
dużym kociołku zawsze będzie za mało tej potrawy.
Dno kociołka
smarujemy tłuszczem i następnie ściśle wykładamy je liśćmi kapusty. Surowe
ziemniaki obieramy, kroimy w plasterki o grubości około pół cm i układamy
warstwą na dno kociołka, potem układamy kolejną warstwę złożoną z plasterków
boczku wędzonego i kiełbasy, a potem kolejno warstwę z plasterków cebuli i
pokrojonej w paski papryki. Można też dodać inne warzywa np. marchewkę. Każdą
warstwę przyprawiamy i solimy. Potem układamy kolejną warstwę ziemniaków, znowu
boczku i kiełbasy, potem jarzyn i tak aż do wypełnienia kociołka. Kociołek
powinien być ściśle wypełniony, ale bez „czuba”. Po ułożeniu każdej warstwy
można ją oburącz nacisnąć, aby całość bardziej ubić. Na samej górze powinna być
warstwa ziemniaków. Kociołek przykrywamy pokrywką i aby ją uszczelnić dobrze
jest ułożyć na pokrywce okrągły plaster darni o średnicy takiej jak pokrywka.
Następnie kociołek
zawieszamy nad ogniskiem i pieczemy jego zawartość. W kociołku para powinna
wytworzyć pewne ciśnienie, więc, przez co najmniej godzinę nie należy podnosić
pokrywki i zaglądać do kociołka. Kiedy z kociołka zacznie się rozchodzić
smakowity zapach zazwyczaj jest jeszcze za wcześnie, aby go otworzyć i trzeba
poczekać trochę dłużej. Pieczonki są najsmaczniejsze, kiedy ziemniaki na dole
kociołka są lekko przysmażone, ale nie całkiem spalone.
W każdym razie, kiedy nikt już nie ma
cierpliwości dłużej czekać otwieramy kociołek i nakładamy pieczonki do menażek
wszystkich oczekujących.
Książka
kucharska
Czyli przepisy na proste, szybkie i pożywne
dania. Myślę, że zaczniemy od kilku wypróbowanych przepisów na potrawy, które,
z moich doświadczeń, pierwsze znikają na biwaku.
Słonina solona (do
przygotowania w domu 1-2 tygodni przed wyprawą)
Składniki:
- Słonina świeża (lub wędzona) 0,5
kg
- Sól gruboziarnista nieoczyszczona (np. kłodawska) 1,0 kg
- Czosnek granulowany 1
torebka
- Papryka ostra (chili) 1
torebka
- Zioła (majeranek, tymianek, bazylia, oregano)
Czas przygotowywania: 15 minut
Czas oczekiwania na gotowe danie: 1-2 tygodni
Słonina powinna być gruba, tak na ‘3 palce’,
ale o taką teraz trudno, więc zadowolimy się nawet cienką o grubości 2 cm.
Potrzebne będą 2 plastikowe płytkie pojemniki. Słoninę kroimy na 2 kawałki tak,
aby po włożeniu do plastikowego pojemnika z każdej strony został co najmniej 1
cm wolnej przestrzeni. Kawałki słoniny nacieramy papryką ostrą, posypujemy
ziołami i czosnkiem granulowanym. Na dno pojemników sypiemy około 1 cm warstwę
soli. Na sól możemy wysypać resztę ziół. Kawałki słoniny wkładamy do pojemników
i zasypujemy solą tak, aby z każdej strony było minimum 1 centymetrowa warstwa
soli. Pojemniki przykrywamy lnianą ściereczką (nie zamykamy) i zostawiamy w
temperaturze pokojowej na okres minimum 1 tygodnia (lepiej 2 tygodnie). Po tym
czasie wyjmujemy słoninę z pojemników, nożem usuwamy nadmiar soli z powierzchni
słoniny i możemy przystąpić do degustacji. Tak przygotowana słonina rozpływa
się w ustach, doskonale komponuje się na kanapce z cebulą lub kiszonym
ogórkiem. Nawet w upalne dni można ją przechowywać bezpiecznie ponad 2 miesiące
zawiniętą w pergamin (papier śniadaniowy).
Pokrojona w drobną kostkę doskonale nadaje się
jako ‘uszlachetniacz’ zupki chińskiej czy też innego ‘gorącego kubka’, a
dodanie jej w odpowiedniej ilości do kaszy gryczanej czy kus-kus podczas
gotowania w magiczny sposób stworzy pożywne i smaczne danie obiadowe.
Pokrojona w cienkie plasterki nadaje się
również jako przegryzka pomiędzy posiłkami na trasie.
Baton energetyczny (do przygotowania w domu przed wyprawą)
Składniki:
- Żółtko jaja kurzego 400
g (około 80 żółtek)
- Masło EXTRA (82,5 % tłuszczu) 400
g (2 kostki)
- Czosnek świeży 50 g (2 główki zależnie od upodobań)
- Sól lub Vegeta do
smaku
- Zioła
Czas przygotowania: około 60 minut
Jaja gotujemy na twardo około 10 minut. W tym
czasie obieramy czosnek i wyciskamy go przez praskę lub drobno kroimy i
rozcieramy z solą. Jaja studzimy, obieramy i żółtka wrzucamy do miski. Dodajemy
masło (w temperaturze pokojowej, żeby było miękkie), czosnek i całość mieszamy
na jednolitą masę. Solimy do smaku. Masę rozkładamy do szczelnych pojemników
plastikowych. Ja wkładam masą do nadziewarki do kiełbas i napełniam sztuczne jelito (osłona białkowa) w postaci ‘serdelków’ po około 50 g masy.
Porcja dzienna 100 g zawiera 8,5 g wysokowartościowego białka, około 57 g tłuszczu i około 1 g węglowodanów. Kaloryczność ~550 kcal. Może być przechowywana w temperaturze pokojowej około 2 tygodni.
Pastę używamy zamiast masła, doskonale wzbogaca popularne zupki chińskie, można ją dodać do kaszy czy makaronu.
Kasza kuskus
Kasza kuskus nadaje się doskonale na
wielodniowe wycieczki. Jej podstawową zaletą jest to, że wystarczy zalać ją
wrzącą wodą, odczekać kilka minut i jest gotowa do spożycia.
Składniki:
1.
Kasza kuskus ½
szklanki
2.
Kostka rosołowa 1
szt.
Czas przygotowywania: 5 minut
Kasze wsypujemy do miseczki lub menażki i
zalewamy wrzącym rosołkiem z kostki tak, aby powierzchnia wody była 1 cm nad
kaszą. Przykrywamy naczynie i odczekujemy około 5 minut. Danie gotowe.
Kasza kuskus może być podstawą do wielu
potraw. W najprostszej wersji do kaszy dodajemy pokrojony drobno ser żółty lub
topiony. Można oczywiście dodać pokrojoną kiełbasę, słoninę a również pastę
jajeczną. Bardzo dobrze smakuje kasza kuskus z dodatkiem bryndzy owczej. Jeśli
chcemy kasze kuskus zjeść z dżemem lub powidłami, to zalewamy ją lekko osoloną,
wrzącą wodą.
Jak
uzdatnić do spożycia zupkę chińską?
Składniki:
-
zupka chińska,
-
ser żółty, lub topiony,
-
przecież pomidorowy,
-
czosnek.
Aby ulepszyć zupkę chińską można do niej dodać drobno pokrajany żółty
ser, lub serek topiony, łyżeczkę przecieru pomidorowego, lub drobniutko
pokrojony czosnek, lub też ewentualnie wszystkie te rzeczy na raz. Doskonałym
dodatkiem do zupki jest również łyżka stołowa batona energetycznego (pasty jajecznej) opisanego wyżej i/lub drobno pokrojona słonina z przepisu powyżej.
Zgłodnieliście? Czas na małe co nie co.
Taka kuchnia najlepiej smakuje! Ja często wchodzę w podróży na wyżyny moich kulinarnych możliwości
OdpowiedzUsuńhttps://www.amos.auto.pl/oferta-boxy-dachowe/
Dużo podróżuję, szczególnie na łono natury gdzie dostęp do sklepów i świeżej żywności jest bardzo utrudniony. W takich sytuacjach żywność liofilizowana sprawdza się fanatycznie.
OdpowiedzUsuńhttps://megazapas.pl/